Lena - historia adopcji
Lena |
Sara i ja |
Okazało
się, że trafiłam na portal gdzie schroniska i fundacje z Polski
dodają ogłoszenia o zwierzętach do adopcji. Sunia przyjechała do
nas ze schroniska w województwie świętokrzyskim, jak mnie
poinformowano, regularnie bywają we Wrocławiu i rozwożą zwierzaki
po nowych domach. Zastanawiam się, skąd tak duży popyt? Nowa moda? Oby trwała jak najdłużej. A może to już zmiana myślenia całego
obecnego i przyszłych pokoleń? Czyżby te wszystkie lata kampanii
społecznościowych, pracy fundacji na rzecz zwierząt a nawet akcji
celebrytów przyniosły rezultaty?
Miało być
o Lenie. Lena, gdy do nas dotarła była małym, zlęknionym
jagniątkiem, które umykało przed wszystkimi i wszystkim. Zaczęła
się nasza wspólna praca nad zaufaniem. Po miesiącu, to był już
inny pies, odważny, żywiołowy i towarzyski. Nawet weterynarzy
zdziwiła jej szybka przemiana. Wierzę, że to bardziej zrzucenie
skóry jagnięcia. Jej charakter był taki zawsze, jedynie stłumiony
przez strach i niepewność.
Potrzeba
jednak czasu, żeby narodziło się przywiązanie i rytuały. Razem z
mężem pokazujemy Lenie Wrocław, jak kiedyś Sarze. Każdy park i
ulica są dla niej nowym światem i dla nas na swój sposób też.
Coś bardzo głęboko w piersi uwiera mnie, gdy myślę, że jest
tyle miejsc, których nie zobaczę już z Sarą. Razem z Sarą
odszedł Tamten Wrocław, został mi tylko Ten.
Sara
Marysia Kowalska
|
Podziwiam za odwagę, jeśli chodzi o wybór psiaka na odległość. Ja chodziłam po schronisku i obserwowałam zachowanie zwierzaków w boksach, a potem wybranego psiaka brałam na spacer. Inaczej zachowywały się w klatce, a inaczej potem na wybiegu. Były takie, co w klatce były przymilne, a na spacerze zero chemii między nami (bardzo szukałam wzajemnej miłości od pierwszego wejrzenia). Zaś moja czarnula to w sumie i w boksie i na spacerze była jednym wielkim strachem. Mieliśmy ogromne obawy, czy się otworzy, ale już po kilku godzinach w naszym domu była zupełnie innym psiakiem. Cieszę się, że Lena jest z Wami i że udało się jej otworzyć :)
OdpowiedzUsuńTo pewnie dlatego, że dowodzenie przejęły emocje. Gdybym za długo się zastanawiała, nic by z tego nie wyszło. No i pojawiło się we mnie jakieś takie dziwne przeświadczenie, że muszę to zrobić. Z pierwszą sunią też tak było, zabraliśmy ją po drodze z wakacji, też w ciemno. Wasza sunia wyczuła dobrych ludzi :) Uściski dla czarnuli!
Usuń